poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział Pierwszy

- Deidara! Uspokój się. A wy kim jesteście i jak nas znalazłyście?- powiedział mężczyzna z milionem kolczyków.
- O kurwa. Rudzielec.- wymsknęło mi się. Akari powoli i ostrożnie się podniosła, nakazując mi to samo uczynić. Skarciła mnie przy okazji wzrokiem, ale to pikuś. Skoro jest taka mądra, to niech ona gada.
- Bardzo za przyjaciółkę przepraszam. Jestem Akari a ten tu osobnik to Sayuri. Odpowiadając na pana drugie pytanie to my nic nie wiemy. Ostatnie co pamiętamy nim nie uszkodziłyśmy pańskiego kolegi to to iż byłyśmy na dachu naszej szkoły i jakiś wąż nas zaatakował oraz zepchnął z dachu.- zakończyła a ja miałam jej ochotę przywalić za „ tego osobnika”. Lecz byłam ciekawa tego co się z nami stanie. Odruchowo chwyciłam ją za dłoń. Ta posłała mi delikatny uśmiech i odcisnęła dłoń. Zapanowała cisza, przerywana jedynie naszymi nierównymi oddechami. Nagle do moich uszu doszedł dźwięk telefonu Akari i chyba nie tylko ja go usłyszałam. Ta go szybko wyjęła i odebrała, lecz wnioskując po jej minię nie miała zasięgu.
- Hidan zajmij się nimi.- powiedział mężczyzna o czerwonych włosach i fioletowych oczach. Akari przyciągnęła mnie do siebie, zasłaniając własnym ciałem.
- Proszę, my nic nie wiemy. Nawet nie wiemy kim wy jesteście i gdzie jesteśmy. Proszę, nie zabijajcie nas. Przynajmniej nie jej.
- Co?! Nie Ak.
- Bądź cicho.- uciszyła mnie, mówiąc tym tonem. Miała plan, więc musiałam grać te słabą. Przewidywalne, ale jak skuteczne.
- Chcesz się dla niej poświęcić?- fioletooki nie spuszczał z niej swego spojrzenia.
- Chcę.- wyprostowała się dumnie.
- Mogę się nimi wreszcie zająć?!- usłyszałyśmy zniecierpliwiony głos siwowłosego mężczyzny. Muszę przyznać, że jest całkiem, całkiem. Ale o czym ja myślę! Mogą nas zabić a ja o czymś takim?
- Zajmij się tą szatynką, a ty Kakuzu pilnuj tej.- nagle miejsce Akari zajął mężczyzna z bodajże nićmi i o zielonych oczach. Chciałam chwycić Ak, lecz mnie trzymał.
- Akari! Puszczajcie ją!
- Nie. Hidan ciesz się nową zabawą.- widziałam jak kładzie swoją tłustą dłoń na jej piersi. Ta go za nią złapała i mu ją wykręciła. Przyciągnęła do siebie i coś mu wyszeptała do ucha, uderzając jego głowę o kant stołu.
- Puszczajcie ją.
- Zetsu.- obok niej wyskoczył mężczyzna z takim samym kolorem skóry co ja! Urokiri zrobiła przed nim unik, podcięła nogi i kopnęła w bodajże splot słoneczny. Aż musiałam wziąć haust powietrza bo mnie to zabolało.
- Shira Tensei.- powiedział czerwonowłosy a Akari znalazła się tuż przed jego twarzą. Zaciskał na jej twarzy swoje palce. Chciałam coś zrobić, lecz moje szarpanie było bezcelowe. Widziałam jak cała zesztywniała i… się uspokoiła?! Co do jasnej cholery się tu dzieje!?
- Akari!- krzyknęłam kiedy udało mi się odsłonić usta. To chyba na nią zadziałało jak kubek zimnej wody. Złapała mężczyznę za gardło i dalej patrzyła mu się w oczy.
- Puszczajcie ją.- powiedziała pewnym siebie i nieugiętym tonem. Nie wiem ile tak byliśmy w tej ciszy. Oni dalej się nie puszczali , nie przerywając patrzenia w swoje oczy.
- Kakuzu, zabierz ją do pokoju i pilnuj, tą tu osobiście się zajmę.- i zniknął gdzieś z Akari. Ten osiłek, który mnie trzymał, przewiesił mnie sobie przez ramię i gdzieś zaniósł. Oczywiście kopałam go i waliłam pięściami po plecach, bluźniąc na niego za wszystkie czasy, lecz tego to nie wzruszyło! No kurwa jak można być tak nieczułą świnią jak ten dekiel?! Kurwa niech ktoś mi to powie! Co się stało Akari kiedy patrzyła się w oczy tego mężczyzny? No dobra miałyśmy już te dwadzieścia lat i co? Jak widać dalej nie potrafimy się zachowywać. Po chwili poczułam jak brutalnie ląduje na łóżku. Chyba temu debilowi przydałyby się rady jak postępuje się z kobietą! Takiego chama jak on jeszcze nigdy w życiu nie spotkałam! No jak tak można?! Podniosłam się z łóżka i patrzyłam mu hardo w oczy.
- Czekam.
- Niby na co?- spytał opanowanym głosem. Ten się jeszcze pyta? Załamana uderzyłam się dłonią po twarzy.
- Na co? Ty się jeszcze pytasz na co? Na przeprosiny kurwa! Nie traktuje się tak kobiety!
- A ty jesteś kobietą?- że co? No kurwa teraz to debil przeciągnął strunę.
- Tak, a ty jesteś facetem? Bo te paznokcie świadczą o tym iż jesteś kobietą.
- Radzę ci mnie nie denerwować.
- Ojeju. Już się boje wiesz?- sarknęłam na niego i usiadłam na łóżku. To czekanie mnie dobijało. Na dodatek ten debil nawet się nie odezwał i zaczął liczyć pieniądze! No dobra też lubię to robić, dla odprężenia się po ciężkim dniu nauki, ale bez przesady. Wyjęłam z kieszeni telefon. Nie miałam zasięgu, no to pięknie. Wybrałam byle jaką grę i zaczęłam w nią grać. Po kilku rundach znudziło mnie to. Schowałam telefon do kieszeni szortów i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Naprzeciwko mnie znajdowały się drzwi, zapewne do łazienki. Nie było tu okna, jednak światło dawała lampa naftowa. Przeciwko drzwi stało biurko a obok biurka dębowa szafa. Na ścianie widniał jakiś obraz, którego nie rozumiałam. Moje oczy powróciły do biurka, przy którym nie tak dawno siedział neandertalczyk. Teraz mam szanse! Ostrożnie podniosłam się z materaca i na paluszkach kierowałam się ku drzwiom. Kiedy położyłam dłoń na klamce poczułam czyjąś dłoń na swym ramieniu i po chwili byłam już przyciągnięta do jego prawie nagiego ciała. Rumieniec zdobił moje policzki a ja nie mogłam się ruszyć. Drzwi gwałtownie się otworzyły więc odsunął mnie od siebie.
- Kakuzu ty durniu. Nie mówiłeś, że chcesz się zabawić.
- Wcale nie chciałem, próbowała uciec debilu.
- Bierz ją. Szef chce ją widzieć.- chciałam mu się bardziej przyjrzeć, kiedy to zostałam pozbawiona wzroku! A tak właściwiej, ten debil zawiązał mi bodajże swoją skarpetką oczy! Fuj! Starałam się z całych sił nie wdychać tych trujących oparów, które mogłyby mnie zabić i jakoś się udało, a kiedy pozbył się tej broni biologicznej mogłam wreszcie złapać oddech. Poczułam jego palce na swoim nadgarstku a następnie mocne szarpnięcie do przodu. Spojrzałam na niego. Miał na sobie ubranie. Robimy postępy człekokształtna istoto. Zastanawiały mnie skąd na jego ciele tyle szwów?! To chore! Albo lubi niebezpieczny seks z rozcinaniem sobie ciała, albo miał cholernie dużo wypadków. Szliśmy ciemnym, mokrym i śmierdzącym korytarzem. Co jakiś czas można było zauważyć światło żarówki lub….
- Mysz!- pisnęłam wskakując mu ze strachu na plecy. Ten chwycił mnie za koszulkę, zdjął z pleców i tak trzymając zaniósł mnie dalej. Nie no facet bierzesz jakieś prochy czy co? Kiedy się zatrzymaliśmy, zapukał do masywnych drzwi. Nie musieliśmy czekać nawet minuty, nim ktoś nie otworzył nam drzwi. Z pomieszczenia wyszedł okolczykowany rudzielec. Zapewne fan mocnego rocka lub metalu. Weszliśmy. Ujrzałam stojącą do mnie plecami Ak, stała przed biurkiem drugiego rudzielca. Nie raczyła nawet na mnie spojrzeć! Co za chamstwo! A przecież sobie wybaczyłyśmy! Mój „ goryl” mnie puścił, jednocześnie popychając w stronę Ak. Kiedy stanęłam obok niej, spojrzała na mnie z ulgą.
- Nic ci nie jest Say.- powiedziała z lekkim uśmiechem. Ten uśmiech nie oznaczał niczego dobrego….




***
Witam was moi mili. Bardzo, ale to bardzo przepraszam, za taki długi brak notki oraz za jej długość. Niestety miałam problemy ze zdrowiem a teraz miałam dopiero dostęp do komputera.... Mam nadzieje iż się wam spodoba. Zapraszam do zostawienia po sobie komentarza, bo bez nich nie wiem co mam poprawiać a co nie.